Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 4.33
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sezon 2010/2011
#31
ATL vs MEM (27.10.2010)
1q zaliczyłbym raczej do tych klasycznych, rzucanie bez jakiś tam wybitności w ataku i obronie. Co się mogło rzucić w oczy w pierwszej odsłonie tego meczu były to straty niewymuszone praktycznie przez nikogo. Tu złe podanie, tam zagubienie się gdzieś, tutaj nie "czytanie gry". Myślałem że Zach nie wstanie po tym jak upadł na plecy (w sumie chyba kość ogonową), ale wstał pozbierał się i jeszcze wykonywał wolne. Później dość ciężko poruszał się w ataku i w czasie czasu mogliśmy oglądać go udającego się do szatni. Ale wrócił na boisko więc upadek okazał się nie groźny.
2q: początek to znowu seria złych decyzji i podań z jednej jak i drugiej strony. Później tradycyjnie jedni trafiali drudzy odpowiadali tym samym. Z dobrej strony w tej q zaprezentowali się Zaza i Josh, ten pierwszy dobierał i ponawiał trochę akcji lub dobrze dogrywał do partnerów, a Josh w 2q zanotował 2 albo 3 bloki. Na uwagę u gospodarzy zasługuje Conley i Arthur który jednak znaczną część 2q przesiedział chociaż wcześniej pokazywał się z dobrej strony. Memphis nie mogli zbytnio liczyć na Gaya który po 2 faulach w 1q, w drugiej dołożył kolejne 2.
3q:
- uaktywnienie się w końcu Gaya w ataku
- zmniejszenie straty przez Niedźwiedzie z 12pkt do 6
- kolejne 2 bloki Smitha
- dobre zaprezentowanie się byłego jeziorowca
- powiększenie przewagi do 16pkt
- przez 3 ćwiartki rozkład pkt z ławki wyglądał tak: 45 ATL / 11 MEM
- 2 razy więcej wykonywanych FT przez zespół gości
4q:kompletnie bez historii i tyle na temat ostatniej ćwiartki Tongue
[Obrazek: aringsud9.jpg]
"Niebo jest boiskiem..."
[Obrazek: lakers16championspyrami.jpg]

#32
Jak już tak opisujecie to i ja opiszę skusiłem się po raz drugi na obejrzenie GSW w tym sezonie i po raz kolejny się nie zawiodłem.

1 kwarta:
Fantastyczny początek w wykonaniu graczy GSW, Dorrel Wright miał po początku spotkanie FG 5/5 później LAC odrobili stratę i ostatecznie kwartę zdołali wygrać 1 punktem. Nie miłosiernie Griffina i Kamana ogrywał Biedrins jednak szybko złapał 2 faule i musiał opuścić boisko.

2 kwarta:
Wyrównana część gry jednak na korzyść GSW bardzo ładną asystę zaliczył S.Curry w tej kwarcie a tak to kwarta bez historii bardzo dobry fragment gry od wejścia w I kwarcie do zejścia w II kwarcie miał Gadzuric.

3 kwarta:
Zaczęła się od 6 punktów z rzędu S. Curry, dalej fantastycznie trafiał Wright. Wysoki RUN i zmiażdżenie w tej kwarcie LAC, jednak urazu doznał Curry i do końca meczu już się nie pojawił, wyglądało to na skręcenie kostki i jak dla mnie może być tak, że chłopak nie zagra w najbliższych kilku spotkaniach.

4 kwarta:
Gra rezerwowych + trochę podstawowego składu ze strony GSW, a LAC grali podstawą chyba mieli jakieś tam nadzieję. Dwa fajne bloki w tej kwarcie sprzedał B.Wright, na 2 min 32 sek przed końcem na trybunach nastała wielka wrzawa gdyż na boisku pojawił się J.Lin zaliczył jednego Steala i raz dał się sfaulować po za tym niczym się nie wyróżnił ale widać, że kibice są bardzo za tym chłopakiem.

Ostateczny wynik: 109:91
P.S warty obejrzenia jest skrót może będzie w nim blok M.Ellisa na Griffinie Wink
#33
To ja jeszcze odnośnie Lakers-Suns- bardzo irytowała mnie "obrona" naszych w 3 kwarcie- był taki fragment,że gracze Suns spudłowali trzy trójki, i za 4 razem, zupełnie bez obrony trafił Nash..Ujęcie na Phila po tej akcji to było coś pięknego- jednak nawet mistrz Zen potrafi się wku/zdenerwować Smile1 Oólnie pojawiło się trochę starych grzechów, czyli wspomniana nonszalancja w obronie, gdy mecz wydawał się być pod kontrolą, trochę chaosu w ataku, ale ogólnie wrażenia pozytywne..Podoba mi się bardzo fakt, że w pierwszym meczu świetne wsparcie z ławki dali Blake z Brownem, a w drugim podobnie zagrał Matt Barnes , który słabiej wypadł w pierwszym meczu- to pokazuje, że mamy sporo broni z ławki..Na koniec fajne zdanie, które wypowiedzieli komentatorzy ESPN-u, o dwójce bohaterów wczorajszego meczu- "jak tu grać z Lakers, jak oni mają 7 footera o passing skills point guarda, i prawie 7 footera, który potrafi robić wszystko"?
Co do Suns-widać, że problemem Suns nie będą nawet te zbiórki, ale w znacznie większym stopniu obrona pod koszem..Lopez coś tam zawsze zbierze,chociaż śmiesznie momentami wyglądały jego próby dobitek- w jedne akcji spudłował 3 razy Wink47 letni grant Hill po tych urazach, obecnie wygląda na 25 latka- gra z naprawdę olbrzymią energię i widać, że te przerwy, które miał przez kostkę, obecnie paradoksalnie wychodzą mu na dobre, bo dzięki temu ma większą świeżość. Podobał mi się tez u nich ball movement, i umiejętność kreowania missmatchów w ataku- Nash tak rozgrywa picki, że często gracz, który stawiał zasłony zostawał w izolacji z Derekiem, czy Shannonem, i czy to J-Rich, czy Josh Childress punktowali z takich akcji.
Widziałem też prawie 2 kwarty "Magików" z Heat- istna masakra w 3 kwarcie.. świetna obrona Heat i do tego zupełnie pogubieni/posrani Magic- to się nie mogło inaczej skończyć.. Rysiek miał takie wide open, ze zdążył by pewnie otworzyć browar, przegryźć chipsami, a i tak nie trafiał..Brakuje im i to bardzo jakiegoś rozgrywającego, który coś tam wykreuje w ataku przeciwko topowym defensywom, bo bez tego to oni PO nie zawojują..trójeczki raz wejdą, raz nie wejdą.. Różnica pomiędzy takim Nashem, a Nelsonem jest mniej więcej taka, że Nash w ataku wykreowałby nawet moją starą, a Nelson jak grał wczoraj każdy widział..
Co do Heat to też jeszcze nie było to- kluczowy run poszedł po tych trójkach LBj i Flasha, ale to nie jest i nie będzie sposób gry Heat, bo oboje jakimiś mega regularnymi graczami zza lini nie są..Ciekawe, kiedy zacznie sie płacz Bosha, bo na razie to on najwięcej traci na tym małżeństwie z rozsądku Wink
[Obrazek: kobe+where+mvp+happens+signature+banner.png]
„Winning takes talent; to repeat takes character.”
#34
NYK vs POR (31.10.2010)

Początek meczu słaby w wykonaniu Knicks tak i w ataku jak i w obronie i praktycznie nikt nie mógł wejśc w mecz i zacząć zdobywac punkty natomiast po stronie Blazers do gry dobrze wprowadził się Matthews,który kilka minut po wejściu był juz 4/4 z gry. Knicks się obudzili dopiero po wejściu Chandlera,który w niewielkim odstępie czasu dwa razy zagrał and one i rzucił dwie trójki a przy tym był naprawdę dynamiczny i tak naprawdę to on ciągnął grę Knicks w pierwszej połowie a przy tym w pierwszych 24 minutach miał aż 12 zbiórek bodajże. Drugą połowe już nieco lepiej zaczęli Knicks,Fields bardzo waleczny na tablicach,często faulowany przy penetracjach natomiast dla Blazers wynik trzymał Roy,który w samej rzecie kwarcie rzucił 14 czy tam 15 punktów z tego co pamiętam,wciąż średnio natomiast grał Amare,który oprócz kilku swoich power move nie zaprezentował nic wielkiego a nawet rzucał za trzy i penetrował kosz co zazwyczaj kończyło się stratą;] W q4 wynik oscylował w granicach remisu jednak na około 4 minuty przed końcem dwie wielkie trójki w crunch time trafił Billy Walker przez co NYK odskoczyli na bodajże 7 punktów. Pozniej jednak znów gre opanowali zawodnicy Portland a Knicks oprócz amazing power move od lini końcowej Feltona nie zdobyli żadnych punktów. Na kilkanaście sekund przed końcem piłke przy remisie mieli gracze z Big Apple jednak Felton został zablokowany a Blazers dobrze wykonali rzuty osobite. Pozostało wciąż kilka sekund do końca meczu jednak i była szansa chociaż na wyrównanie jednak niestety piłke na obwodzie dostał Amare,zaczął wbijać się pod kosz i oczywiście piłkę stracił no i tym samym marzenia o wygranej z Blazers prysnęły. Patrząc w box score warto zwrócić uwagę na bardzo słabą postawe obydwu drużyn na lini rzutów obobistych;] Ogólnie mecz bardzo fajny dla kibica,niestety dla mnie bez happy endu;]
[Obrazek: 2d11u77.jpg]
[Obrazek: 2r6o5ub.png]
#35
No to było w sumie do przewidzenia, że Amare bez Nasha, i dodatkowo jako lider zespołu= więcej strat i mniejsza efektywność rzutowa..no ale tego, że po 3 meczach Amare będzie miał już 2/5 za 3, podczas gdy w 82 meczach zeszłego sezonu miał 1/6 to już się totalnie nie spodziewałem Wink
[Obrazek: kobe+where+mvp+happens+signature+banner.png]
„Winning takes talent; to repeat takes character.”
#36
No to wczoraj udało mi się zrealizować plan i obejrzeć z mniejszą lub większą uwagą wszystkie 4 mecze Wink
Heat pokazali po raz kolejny klasę w obronie, którą po prostu zabili Nets.. Kolejny już mecz, który zamiast jakichkolwiek emocji zamienił się w rzeź niewiniątek.. a Big3 wcale nie grali jakiegoś kosmosu.. to pokazuje siłę tej drużyny- mogą być niezgrani a i tak wygrywają bez problemów. Podobał mi się wczoraj Arroyo, a dobrą zmianę dał też Eddie House.. Wreszcie przebudził się tez po serii słabszych występów Bosh.
W drugim meczu na początku Clippers usilnie starali się udowodnić, że byli, są i pewnie długo będą looserami.. Davis, Gordon, Kaman, Gomes grali dziwnym systemem, polegajacym na tym, że troche sobie pokozłowali, powymieniali sie piłką bez większego sensu i celu, i oddawali rzuty na zasadzie- a może wpadnie.. Jedynym walczącym graczem był Blake Griffin, który jednak miał problemy ze skutecznością ( 4/15 w meczu).. W drugiej kwarcie pojawili się ich zmiennicy, którzy wnieśli więcej energii( głównie DeAndre Jordan), pierwsze punkty w lidze zdobył trójką Faruq Aminu, w obronie walczył Bledsoe i Clippers wyszli na bodajże 9 punktowe prowadzenie.. Mavs podogonili i po buzzerze kidda z własnej linii trójek wyszli na prowadzenie 49:47, które potem spokojnie kontrolowali w drugiej połowie.. Mavs grali zbilansowanym atakiem, a wszystkim kierował Jason Kidd, który pokazał Baronowi, jak powinien grac true pg.. Mina Blake'a sugerowała mniej więcej- "dlaczego ja kur.. nie mam takiego pg" Wink Właściwie w ekipie Mavs brakowało mi trochę atakowania kosza, i coś czuję, że jak powrót Beabuoisa tego nie odmieni, to znowu polegną w PO, bo tam nie można się zwyczajowo opierac w tak dużej mierze na jumpshotach..
Mecz w Oklahomie to bardzo zaskakujący blowout..Gracze Thunder od początku wyglądali, jakby nie do końca wiedzieli co się dzieje w obronie..Jazz sporo punktów zdobywali z pod kosza i ogólnie z łatwych pozycji, a w ataku mieli problemy ze znajdowaniem pozycji, poza Jeffem Greenem, który miał już bodajże 15 pkt do przerwy.. Durant miał spore problemy ze skutecznością,w czym spora zasługa bardzo agresywnie go pilnującego Kirilenki.. Jazz bardzo wszechstronny, zbilansowany atak, mądrze kierowany przez Derona Williamsa, świetny ball movement, cierpliwe szukanie pozycji- chyba wracają na właściwe tory Wink
Ostatni mecz dnia/nocy to kolejny blowout tym razem zgotowany sympatycznej ekipie Wojowników przez Lakers.. Było raczej wiadome, że bez Stephena Curryego nie będzie to zbyt zacięty mecz no i faktycznie nie był..34:14 po pierwszej kwarcie, gdzie Lamar Odom miał już 11/7/4 mówiło wszystko.. GS mialo jeszcze zryw na początku 2Q, gdzie run 11:0 zmniejszył stratę do 9 pkt, ale potem Lakers wrócili do kontroli gry,i emocje się skończyły.. Parę efektownych akcji Lakers i było pozamiatane i można było pakować zabawki..
[Obrazek: kobe+where+mvp+happens+signature+banner.png]
„Winning takes talent; to repeat takes character.”
#37
1q: dobry początek Atlanty i dopóki był Mike na boisku to on pokazywał Wallowi jak się gra Tongue później jednak usiadł i wszedł za niego Teaque (czy jakoś tak to się piszę) ale za dobrej zmiany to on nie dał w tym fragmencie gry. Wizards po zrobieniu 3 strat w dwie i pół minuty ogarnęli się i po szybkich 2 faulach Horforda inicjatywę przejęli Czarodzieje i runem 15:2 odjechali. Po 1 ćwiartce +9 dla WAS
2q: to mozolne odrabianie straty przez Atlantę, która w pewnych momentach tej odsłony grała niezły showtime (JC, JJ i JS) Ci dwaj ostatni odebrali ochotę do gry nr 1 obecnego draftu w tej połowie meczu, najpierw JJ wybija mu piłkę w kontrze którą on przeprowadza, a później dostaje soczystego bloka do ziemi od JS Wink Hawks tak odrabiali odrabiali że do szatni schodzili z 4pkt prowadzeniem.
Cała pierwszą połowę charakteryzowało to że było pełno niewymuszonych strat które najczęściej miały miejsce jako faule w ataku.
3q: w tej kwarcie naprawdę mało się działo, dopiero końcówka zaczęła się rozkręcać od czasu gdy Wall postanowił sobie pobiegać i pograć, rzucił 12pkt z rzędu z czego 8 było z linii i tak oto doprowadził do remisu po 70, a więc decydowała ostatnia odsłona
4q:
- pierwsza trójka Walla w NBA (później była i jeszcze druga Tongue )
- ostatnie 4min masakra to co grała Atlanta szkoda że nie było tak cały mecz Wink
- 14pkt w tej odsłonie Joe

I tak Atlanta dalej jest niepokonana Wink
[Obrazek: aringsud9.jpg]
"Niebo jest boiskiem..."
[Obrazek: lakers16championspyrami.jpg]

#38
CHI vs POR (2.11.10)

Wczoraj zdecydowałem się obejrzeć pierwszy raz w tym sezonie byki i mimo,że mecz nie był wyrównany i emocjonujący to nie żałujeWink Pierwsza kwarta jak i zresztą cały mecz to kontrola wydarzeń na parkiecie przez Bulls,Blazers tak naprawdę przez całe spotkanie nie zblizyli się na mniej niż 8 punktów a nawet gdy tak się działo Bulls momentalnie powiększali swoją przewagę. Głównie za sprawą Denga oczywiście,który wczoraj zaliczył swoj career high w punktach. Jego selekcja rzutów,penetracje,rzuty z dystansu wszystko grało jak należy a jego procent z gry mówi wszystko,był wczoraj po prostu nie do zatrzymania. Po stronie Portland jedynym wyróżniającym się zawodnikiem był Aldridge,zresztą momentami ten mecz wyglądał jak pojedynek Deng-Aldridge a reszta zawodników po prostu była. W Blazers pozytywnie mnie jeszcze zaskoczył ten rookie Armon Johnson i na tym doba gra Blazers się w tym meczu kończyła,zresztą trafiając a właściwie nie trafiając za trzy nic spośród 14 prób,trudno mecz wygrać. W Bulls natomiast podobała mi się rotacja graczy,gdyż grało ich jedenastu i to nie wtedy,gdy wynik był juz przesądzony tylko w całym meczu i te częste zmiany pomagały im utrzymywać tempo gry. Zadziwił mnie tez trochę Noah,który zawsze mi się kojarzył z graczej nieco jedno wymiarowym,głównie bazującym na zbiórkach i dobitkach a tym czasem wczoraj miał kilka naprawdę fajnych asyst,których i CP3 by się nie powstydził a do tegoo przy swoim wzroście i pozycji na parkiecie naprawdę dobry jest w kozle i kilka razy wyprowadził kontrę dogrywając na czystą pozycję partnerom-nie znałem go z tego strony szczerze mówiąc. Ogólnie nie żałuje,że zarwałem nockę dla tego meczu bo dla samego Denga było warto aczkolwiek większymi emocjami bym nie pogardziłWink
[Obrazek: 2d11u77.jpg]
[Obrazek: 2r6o5ub.png]
#39
PHI-WAS (3.11.10)

Chciałeś Tyrion opis meczu więc coś tam naskrobię,chociaż jednak nerwy mnie do teraz trzymają i nie wierze w to co się stałoTongue Zacznę od tego,że teoretycznie najsłabsze mecze nocy mogą okazać się najciekawszymi i niema reguły w tym względzie,tak zresztą było tamtej nocy. Mecz zaczął się tradycyjnie tak jak zaczynają się mecze Sixers czyli Philly uzyskali na początku 14 punktów przewagi,które również jak zawsze w pierwszej kwarcie jeszcze zdąrzyli roztrwonić. W Sixers w tym okresie rządzili Holiday z Iggym natomiast stratę dla Wizards odrobił Nick Young,który sam zrobił runa 10-0. W drugiej kwarcie na prowadzenie wyszli Wizards,nikt się specjalnie w ich szeregach nie wyróżniał,Wall grał przeciętnie,jednak to wystarczało na jeszcze przeciętniej grających Sixers a warto podkreślić ze Lou w 1 połowie był 0-7 z gry. W trzeciej kwarcie coraz większą przewagę uzyskiwali czarodzieje,Wall zrobił sobie festiwal przechwytów i coraz łatwiej penetrował pomalowane Sixers i szczerze mówiąc nauczony pierwszymi meczami pomału się godziłem z porażką Sixers. Jednak nastała 4 kwarta i nagle Philadelphia zaczęła bronić.nagle obudził się Lou,który w samej czwartej kwarcie rzucił coś około 20 punktów, i tym samym w mgnieniu oka Sixers odrobili jedenasto punktową stratę do gospodarzy. No i wtedy nastała ta ostatnia-trwająca 15 minut,minuta meczuWink Sixers mieli ciągle coś w granicach przewage więc Wizards co akcję ich faulowali jednak Lou wykonywał osobiste bezbłędnie. Mimo tego goście nie potrafili obronić żadnej akcji drużyny ze stolicy w tym dwa razy trafił bodajże Wall a jednym z tych rzutów był trudny mid range z odchylenia. Kolejne osobiste-kolejne dwa punkty dla Sixers i gdy na zegarze pozostały 4 sekundy do końca już otwierałem nocną herbatkę,tym bardziej,że zobaczył,iż w ostatniej akcji piłkę otrzymał Cartier Martin,więc na pewno nie tak ta akcja była rozrysowana jednak Where Amazing Happens i Martin trafił trójkę przez ręce Iguodali o_O. W dogrywce Na początku prowadzenie objęli gospodarze jednak w kocówcę na jednopunktowe prowadzenie Philly wyprowadził o kilka lat młodszy Elton Brand trafiając dwa rzuty przez ręce w tym jeden o tablice. Zresztą Elton mający 9/11 z gry to rzadki widok ostatnimi laty. W ostatniej akcji meczu jednak Branda ograł Blatche i przy próbuje rzutu był faulowany? przez właśnie Eltona. Wykorzystał dwa osobiste a ostatni rzut Iguodali był niecelny. Co z tego meczu warto zobaczyć? Przede wszystkim 9 przechwytów Walla,trójkę Cartiera Martina,blok Walla na Igoudali w q4 jednak odgwizdany został faul,którego nie było,dwa rzuty Branda przez ręce w dogrywce,oraz faul Branda na Blatche,którego ja osbiście nie widziałem,no chyba,że na dole bo całą swoją uwagę zwróciłem na piłkęWink A tym czasem już dziś czeka mnie kolejny wieczór z SixersGrin
[Obrazek: 2d11u77.jpg]
[Obrazek: 2r6o5ub.png]
#40
Jak narazie to ja nie ogarniam tego co odpierdala Rondo...Naprawdę Smile1
mecz pierwszy: 17 ast / nastepny: 9 / kolejny: 24 / następnie: 17
No i chłopak idzie w najlepszym kierunku żeby zrealizować to co zapowiadał przed rozpoczęciem RS, czyli że będzie rewolucja na pozycji PG. W 4 meczach ma średnio 16,7 ast Slap W tych czterech meczach bąbnął67 asyst Blink
Ja osobiście nie mam wątpliwości że jak bedzie roobił postępy w tym tempie to bedzie kiedyś miał ilość asyst zbliżony (a może nawet dużo większy) do Nasha czy Kidda


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Sezon 2011/2012 Shaggy 33 16,931 23-02-2012, 23:19
Ostatni post: chatikobe
  Ciekawostki, plotki i transfery 2010/2011 Creative 460 215,694 15-04-2011, 08:48
Ostatni post: Tyrion

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości