Skomentuję rywalizację na świeżo po meczu, dosyć nudnym, niestety. Zacznę od Atlanty, bo niczym specjalnym nie zaskoczyli, w sumie Orlando, poza skutecznością również.
ATLANTA HAWKS:
Widać było, że siłowo na Howarda nie ma w Atlancie mocnych, szybkie 6 fauli Collinsa, łatwe punkty i faule przeciko Pachuli i Horfordowi. Zdecydowanie lepiej idzie J.Johnsonowi i J.Smithowi, głównie przez przechwyty piłek idących do Howarda, ale Howard jak już dostał piłkę, radził sobie znakomicie, ale no właśnie, jak dostał. Dobrze ułożona była Atlanta, poza tym bardzo dobra skuteczność w ofensywie, rzuty z dystansu, bo pod kosz Howard nie dawał nikomu wejść. Hinrich znakomicie zatrzymywał Nelsona (ciekawostka: w 3Q zszedł na 4 minuty i wtedy Nelson rzucił 15 punktów). Znakomity mecz rozegrał Jamal Crawford (moim zdaniem 6th man tego sezonu). W sumie, oprócz Hinricha, którego gra po prostu momentami była genialna, walczył, rzucał się, po prostu widać, że chciał, to Atlanta nie zaskoczyła: Smith, Horford grali swoje, więcej punktów niż zwykle rzucił Crawford i to złożyło się na 103 punkty.
ORLANDO MAGIC:
Tutaj sprawa wygląda zgoła inaczej. Fatalna skuteczność czwórki Turkoglu, Bass, Richardson, Anderson - FG 4/23 (17%), to po prostu porażka jest. Zresztą dodajmy do tego wszystkich oprócz Howarda i Nelsona - FG 8/34 (24%), a jak weźmiemy pod uwagę i Nelsona, kiedy kryty był przez Hinricha, to wychodzi - 12/46 (26%), to takiego meczu nie można było wygrać z taką skutecznością, więc to tylko Howarda zasługa, że zbliżyli się na 8 w końcówce. Widać, że ta drużyna bez Howarda nie istnieje, a Howard łapiący głupie faule, jak w tym meczu niczego dobrego nie wróży. Howarda 46 punktów i 19 zbiórek, plus jego walka w całym meczu pokazuje, że jednak chyba on jest najbardziej wartościowym zawodnikiem w NBA obecnie (nie MVP, bo nim jest Rose

). Nie radzili sobie zawodnicy Orlando w ataku zasadniczo wcale, dużo strat, zatrważająca skuteczność, ale mimo wszystko uważam, że co jak co, ale skuteczność się poprawi w następnym meczu, wystarczyłby jeden zawodnik, który wsparły w ataku Howarda, a taki na pewno się w następnym meczu znajdzie, bo do czego to doszło, żeby DH zawyżał średnią zespołu w %FT. Dlatego wydaje mi się, że jednak Orlando Magic wygra rywalizację 4-2 lub 4-3, ale na miejscu menadżera Orlando poważnie pomyślałbym o jakimś klasowym zawodniku, bo dzisiaj Howarda było mi po prostu żal, jak się sam męczy i próbuje coś działać bez żadnego wsparcia.