Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Felietony"
#1
W Portland historia lubi się powtarzać


Mimo, że minęły już ponad dwie dekady odkąd Portland Trail Blazers wybrali w drafcie z drugim numerem Sama Bowie’ego przed Michaelem Jordanem włodarzom zespołu wciąż nie wybaczono tej decyzji. Ale czy te pretensje są uzasadnione ?

Teraz, kiedy Greg Oden z powodu kontuzji lewego kolana po raz kolejny traci niemal cały sezon i zaczęły pojawiać się głosy, że nie wybierając Kevina Duranta popełniono ten sam błąd, co 24 lata temu również nasuwa się to pytanie. Wszyscy fani koszykówki wiedzą, jakie miejsce w historii tego sportu zajął Jordan, a niewielu nawet wie o istnieniu Bowie’ego. Chociaż na ostateczne rozstrzygnięcie kwestii, kto jest lepszy jest jeszcze trochę za wcześnie, to jak do tej pory drużyna Duranta ma z niego o wiele większy pożytek, niż Trail Blazers z Odena. Spójrzmy jednak jak to wyglądało z punktu widzenia tych, którzy dokonywali tych wyborów.



Wybranie Michaela Jordana byłoby nielogiczne. Głównym argumentem na poparcie tej tezy jest obecność w składzie tamtych Blazers perspektywicznego Clyde’a Drexlera, który dołączył do zespołu rok wcześniej. Pierwszy sezon w jego wykonaniu nie był więcej niż przyzwoity, ale należy pamiętać, że o minuty na boisku przyszło mu walczyć z takimi zawodnikami jak Fat Lever (wybrany w 82’ z numerem jedenastym), Darnell Valentine czy John Paxson, dla którego sezon 83’/84’ był najlepszym w karierze. Co prawda dwa tygodnie przed pamiętnym draftem Lever odszedł do Denver Nuggets w transferze za Kikiego Vandeweghe, a Valentine grał głównie jako rozgrywający, ale Jordan byłby już trzecim rzucającym obrońcą w drużynie i jego przyjście oznaczałoby najprawdopodobniej zahamowanie rozwoju – jego lub „The Glide’a”. Czy mogli wybrać Jordana, a Drexlera wymienić na innego zawodnika ? Teraz taki pomysł może się wydawać oczywisty natomiast wtedy nikt nie spodziewał się, że Jordan wyrośnie na najlepszego zawodnika, jaki kiedykolwiek stąpał po koszykarskich parkietach. Sam Clyde to przecież nie był byle role player, ale gracz wybitny, z wieloma znaczącymi osiągnięciami, a przede wszystkim mistrzostwem NBA z Houston Rockets w 1995 roku. Nic dziwnego, że Blazers nie mając rasowego centra zdecydowali się pozyskać Sama Bowie’ego, który w tamtym czasie był jednym z najlepszych wysokich w lidze uniwersyteckiej (o ile nie najlepszym, nie licząc oczywiście dominującego Hakeena Olajuwona). Swoją wartość udowodnił już w debiutanckim sezonie, kończąc go jako najlepiej zbierający i blokujący zawodnik Trail Blazers, notując również średnio ponad 10 punktów w meczu na ponad 53% skuteczności. Trudno się nie zgodzić, że opuszczenie przez niego dwóch sezonów ,jeszcze jako gracza Kentucky Wildcats, z powodu kontuzji kości piszczelowej mogło budzić pewne wątpliwości jednak po powrocie jego noga wydawała się być silna jak nigdy wcześniej i bardzo szybko wrócił do formy. Jak się później okazało spędził większość kariery na leczeniu poważniejszych i mniej poważnych urazów, ale zawsze był co najmniej solidnym podkoszowym.



Podobnie jak kiedyś Bowie, tak Oden był spełnieniem najbardziej palącej potrzeby drużyny z Portland – obecności w „trumnie” po obu stronach parkietu, zwłaszcza w defensywie. W ciągu dwóch sezonów poprzedzających wybranie Odena, Trail Blazers byli jedną z najgorzej broniących drużyn w lidze. Razem z utalentowanym ofensywnie silnym skrzydłowym LaMarcusem Aldridge’em i największym objawieniem wśród debiutantów z 2006 roku Brandonem Roy’em mieli stanowić trzon przyszłej potęgi konferencji zachodniej. Niestety jego stan zdrowia jak do tej pory na to nie pozwolił. Przychodząc do NBA był już po operacji nadgarstka, a jeszcze w okresie przygotowującym do pierwszego sezonu doznał kontuzji prawego kolana wykluczającej go z gry na prawie rok. W kolejnym sezonie, mimo kilku drobniejszych urazów, rozegrał 62 mecze. Ten obecny zaczął rewelacyjnie, pokazując ogrom drzemiącego w nim potencjału i rozbudzając nadzieje kibiców Trail Blazers na wyczekiwany od dziewięciu lat awans do drugiej rundy play-offs. Kiedy w minioną sobotę podczas meczu przeciwko Houston Rockets leżał na parkiecie zwijając się z bólu i trzymając lewe kolano zacząłem się zastanawiać - czy nie jesteśmy świadkami powtórki z rozrywki? Być może. Prawdopodobne jest, że Oden, podobnie jak Bowie nigdy nie wyjdzie ponad przeciętność i nie rozwinie w pełni swojego talentu borykając się z różnymi urazami, a Durant w tym czasie poprowadzi swój zespół na sam szczyt. Rzecz w tym, że on zwyczajnie nie był Trail Blazers potrzebny. Fizycznie wypadał bardzo blado, było wiele wątpliwości czy uda mu się dostosować do warunków panujących w NBA. Na obwodzie był wszechstronny Roy i to wokół niego budowano zespół. Po wybuchu talentu Aldridge’a silny i grający głęboko w „pomalowanym” center był ostatnim brakującym elementem układanki, a taki właśnie był Oden.



Sam Bowie niesłusznie stał się jednym z największych pośmiewisk ligi. Mało kto pamięta, że zdrów, był bardzo pożytecznym zawodnikiem. Wszyscy pamiętają za to, że w drafcie został wybrany przed takimi gwiazdami jak Michael Jordan, Charles Barkley czy John Stockton, a ówczesnym władzom Portland Trail Blazers wciąż zarzuca się nieudolność. Czy historia równie niesprawiedliwie potraktuje Odena i Kevina Pritcharda (menadżer zespołu)? Niewiadomo. Jestem jednak optymistą i wierzę, że Greg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

EDIT: PODAWAJ ŹRÓDŁA Z KTÓRYCH KOPIUJESZ TE FELIETONY, I NIE PROŚ O PUNKTY REPUTACJI PODAJĄC SIĘ ZA AUTORA.
#2
Nie wnikam w autora, odniosę się do tekstu...
Może właśnie przez kontuzje nie znałem tak dobrze historii Sama Bowie'ego. Idąc jednak śladem artykułu, Blazers mieli wszelkie przesłanki żeby nie wybierać MJ podczas draftu - Clyde był już kimś w tamtych latach i przyjście Jordana na pewno zastopowałoby jego rozwój. Może było spodziewać się, że Jordan będzie dobry, ale tak dobry ? Chyba nie...

Oden ma pecha - co innego można napisać o jego dotychczasowej karierze ? Gdy tylko zaczął grać na swoim poziomie złapał kontuzje na 2 kolanie - teraz w tak młodym wieku przejdzie operacje na obydwu kolanach... może zakończyć to jego karierę.W Portland lekarze przeniosą góry żeby poskładać chłopaka - pytanie tylko czy na 100% ?? Głęboko wierze , że tak zyskają na tym nie tylko fani PTB, ale My wszyscy - im więcej dobrych zespołów w NBA tym lepiej Smile1

To, że Kevin Durant posiada talent wiedzieliśmy już wcześniej. Po drafcie 2007 zacierałem ręce na rywalizacje Odena z Durantem o nagrodę Rooke of the year, niestety przez kontuzję Centra Blazers skrzydłowy OKC nie miał praktycznie z kim rywalizować, a szkoda...
Cały czas jestem zdania, że Blazers powinni wybrać 3 lata temu właśnie KD zamiast tak kontuzjogennego Odena. Dlaczego ? Ponieważ Roy może grać jako rzucający obrońca a Durant to niski skrzydłowy - wyobraźcie sobie teraz pierwszą piątkę Blazers w roku 2009...
Miller - Roy - Durant - Aldridge - Pryzbilla - doświadczenie powiązane z maksymalnym talentem w postaci Roya i Duranta.... ehhh.... dzisiaj możemy tylko o tym pomarzyć... a szkoda... Sad
Tyle ode Mnie, nieźle się rozpisałem Smile1 Jestem ciekaw zdania innych... Grin
[Obrazek: 570x375xNew-Orleans-Pelicans-New-Logo-Fe...UlnVlp.jpg]

“Talent wins games, but teamwork and intelligence wins championships.” Michael Jordan
#3
Z racji małego zainteresowania tematem, odpinam go.
A co do wypowiedzi Creative'a, wiadomo że świetny center zostanie zawsze podjęty wyżej od świetnego skrzydłowego - You can not teach height, pewnie gdzieś to już słyszałeś.Cool2
[Obrazek: quoteg.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości